Bartosz Chytła zapewnia, że w przeciwieństwie do niektórych banków, które agresywnie weszły na ten rynek i zostały zasypane wnioskami kredytowymi, co spowodowało chwilowy paraliż komitetów kredytowych - DnB Nord ma wystarczające moce przerobowe. Kredyt hipoteczny to będzie 'hook product', wabik, na który DnB Nord chce złowić nowych klientów. Dopiero potem przygotuje dla nich nowe produkty.- źródło portal fenicjanie.pl - wywiad z dnia 9 września w "Pulsie Biznesu"
Drogi Czytelniku,

jeżeli tu trafiłeś to oznacza, że szukałeś informacji o jednym z Banków. Mając na względzie, że nasza historia jest długa i twa już kolejny miesiąc a końca nie widać...przygotowaliśmy dla Ciebie skrót najważniejszych informacji. Oto link [KLIK].

poniedziałek, 27 lipca 2009

Marzenia bez Happy Endu

Kredytu hipotecznego w Banku DNB Nord nie dostaliśmy … na dodatek zabrano nam prawie 3 miesiąca życia. Zniszczono życiowe marzenia o posiadaniu własnego domu. Mamy za sobą zmarnowane wakacje, nerwy , stres i poczucie straconej energii.

Czy mogło by być inaczej gdybyśmy nie dali się zwieść obietnicom DNB Nord? Czy inny Bank dałby nam kredyt? Sprawdzimy to, jeśli starczy nam siły. Czy mamy szanse wywalczyć odszkodowanie od Nordu? Czy pojedynczy człowiek, może udowodnić, że Bank jako instytucja nie jest bezkarny? Czas pokaże …

Czy to co opisaliśmy wydarzyło się naprawdę? Na szczęście mamy korespondencję wysyłaną do nas z Banku. A tych z Was którym brakuje szczegółów zachęcamy do przeczytania chociażby dwóch wpisów z 30 czerwca i 9 lipca.

Jedno jest pewne - każdy potencjalny klient zanim zdecyduje się na współpracę z tym Bankiem ma prawo poznać naszą historię. Jeśli po lekturze naszego bloga podzielacie tę opinię zawsze możecie rozesłać link do waszych znajomych.
Być może internet to jedyne miejsce w którym Klient i Bank mogą być sobie naprawdę równi.

I do tego dołożymy wszelkich starań. To będzie nasz „ prezent” dla DnB Nord.

Póki co Zarządowi Banku - GRATULUJEMY !!! Gratulujemy jakości pracy podwładnych i sposobu podejścia do nas jako Klientów


20 komentarze:

Anonimowy pisze...

Po przeczytaniu wpisów na tym blogu zerknęłam na ofertę banku dnb Nord dot. kredytów hipotecznych i sama już nie wiem śmiać się czy płakać.. po przeczytaniu Waszej historii wydawać by się mogło, że procedura banku jest nad wyraz skomplikowana i nie do przeskoczenia dla klienta. A tu: w pięknej ofercie banku dnb nord można wyczytać, że sfinansowanie zakupu nieruchomości ich kredytem hipotecznym to czysta przyjemność! Oto przykłady:
1. czas weryfikacji - 2-3 dni robocze na wstępną weryfikację, w przypadku kompletu dokumentów wymaganych do złożenia po 7 dniach podejmowana jest decyzja kredytowa
2. ilość dokumentów - NIEWIELE, szczególnie przy preferencyjnych warunkach dla osób wykonujących tzw. wolny zawód (uproszczona procedura dokumentowania zdolności kredytowej).
3. jakość obsługi - profesjonalna obsługa.

Żenada!

Wnioski są proste trzeba zaistnieć na rynku i ściągać klientów czym się da! Tylko czy tak trudno przełożyć obietnicę na słowa? Czy to kolejny bank, który mami nas piękną ofertą a rzeczywistość jest taka jak widzimy na tym blogu? Czy doczekamy się w naszym kraju banków, które oprócz zarabiania pieniędzy będą jeszcze szanowały klienta? Cóż marzenia piękna sprawa i trzeba o nie walczyć. Mimo wszystko, powodzenia życzę.

Anonimowy pisze...

a i jeszcze jedno.. informacje na temat oferty Nord zaczerpnęłam ze strony www.hipotekaplus.pl

Sloniu pisze...

Witam.

Wlasnie uplywa mnie i mojej zonie 2 miesiac walk z DnB nordem. Ostatni zwrot akcji to roznica w powierzchni miedzy Ksiega Wieczysta a planami. W planach mamy 288,6 m2, w ksiedze mamy 287,4. Po przedstawieniu tony papierow na ktorych powierzchnie sie zgadzaja, bank zazadal "nalezy sciagnac pozwolenie na uzytkowanie".

mistrz i Małgorzata pisze...

@Słoniu
Trzymam kciuki. Ważne to nie dać się ... chociaż jak pokazuje nasz przykład obróciło się to na naszą niekorzyść.
Poinformuj o efektach jak zakończysz już proces kredytowania.
Pozdrawiam

Anonimowy pisze...

Rozumiem wasze rozczarowanie, ale:
- nie jest to jedyny bank - jezeli wam nie pasuje obsluga czy warunki, po prostu zrezygnujcie z ich uslug
- "obsmarowywanie" pracownikow, twierdzenia "ludzie z lapanki" itp nie czynia dyskusji merytorycznej i opartej o fakty (a wskazuja jedynie na daleko posuniete insynuacje rozkapryszonego i niezadowolonego klienta)
- za brak wiedzy pracownikow, niejasne procedury, balagan, opoznienia itp odpowiada kadra kierownicza i dyrektorska tej organizacji.

Jezeli z winy banku poniesliscie dodatkowe koszty, to zwrocilbym sie z podaniem do dyrekcji o ich zwrot. Natomiast takie "drobne szczegoly" jak niezgodnosc metrazu itp musza zostac dokladnie wyjasnione - tu stanowisko banku rozumiem doskonale.

Trzeba zdawac sobie sprawe z tego, ze oferta czy akcja marketingowa wcale nie musi przekladac sie na rzeczywistosc (umowe). Wedlug mnie najlepiej rozpatrywac oferty w roznych bankach a sama decyzje o wyborze uslugodawcy (kredytodawcy) podejmowac wylacznie wtedy gdy dostajemy do podpisania ostateczna wersje umowy.

Artur pisze...

Jako doświadczony (były) doradca finansowy, który wiele w życiu widział i z niejednym bankiem/pośrednikiem/agencją już pracował powiem, że z kredytem hipotecznym jest jak z zakupem samochodu. Kupujemy Toyoty, VW czy nawet fiaty bo sprzedały już dużo samochodów i produkt, może i wadliwy, ale jest powtarzalny. Te firmy widziały już różnych klientów i żadna sytuacja (no prawie żadne) ich nie zaskoczy.
A gdy ktoś nowy chce się dostać do tej elity to skupuje pracowników z doświadczeniem w tej dziedzinie (powiedzmy wprost - najlepszych nigdy nie kupi), przygotowuje genialną kampanię marketingową, stronę www, obniża cenę i udaje, że jest takim samym graczem na rynku jak pozostali. Taki farbowany lis czeka na wnioski od klientów na etacie i mieszkania na rynku wtórnym bo takie kredyty umie analizować (czytaj takich ma pracowników). A gdy trafi do nich ktoś z bardziej skomplikowaną sytuacją gdzie trzeba coś więcej policzyć, pogłówkować, to nie mówią: "Nie potrafimy tego zrobić, proszę pójść do innego, doświadczonego banku" - tylko kończy się to tak jak opisaliście. Szczerze Wam współczuję bo domyślam się jak się czujecie. Proponuję wysłać skargę na ten bank do KNFu - oni dali im koncesję i tylko oni mogą ich skutecznie nastraszyć.

A wracając do doświadczonych graczy to moim zdaniem (zaznaczam jest to tylko moja osobista opinia) w polsce kredyty hipoteczne potrafią udzielać następujące banki (kolejność alfabetyczna):
- Deutsche bank
- Dombank (Getin bank)
- Ge Money Bank
- Mbank, Multibank (BRE)
- Millennium

przy czym w ostatnich czasach z mojego doświadczenia wynika, że tylko Deutsche Bank daje kredyty bez żadnych dziwnych warunków (zobaczymy jak długo).

Na koniec dodam, że jak zawsze w każdym banku najważniejsze jest na kogo tam traficie (w końcu to nie klinika leczy ludzi tylko konkretny lekarz na którego trafimy. A prawdziwych konsultantów w bankach jest niewielu, bardzo niewielu.

PS. a Pan anonim (z treści postu wnioskuję, że pośrednik finansowy) niech wytłumaczy w jaki sposób spełnić dwa warunki równocześnie:
- podpisać umowę przedwstępną ze sprzedającym - obowiązkowy załącznik do wniosku kredytowego (czyli wpłacić zaliczkę)
- "decyzje o wyborze uslugodawcy (kredytodawcy) podejmowac wylacznie wtedy gdy dostajemy do podpisania ostateczna wersje umowy" - czyli nie wpłacać zaliczki do momentu wyboru kredytodawcy?

Miłego dnia ;-)

Anonimowy pisze...

Fakt. Jestem za że na pracowników zganiać nie można... Oni biedni czasami świecić oczami muszą i udawać głupich przed klientem przez tych na górze...

Polecał bym skorzystanie z dobrego, najlepiej poleconego przez kogoś DORADCE FINANSOWEGO,... a nie doradce kredytowego. Zaznaczam że doradcą finansowym NIE JEST osoba mająca wiedzę tylko na temat produktów jednego Banków i to najlepiej tego w którym pracuje :P...
A co do sytuacji. Rozumiem wściekłość, żal osób które starały się o kredyt, straciły 50 tys. i nie mają nic.. Ale jeśli chodzi o walkę z bankiem to będzie to walka z wiatrakami.
Bank nie wydał pozytywnej decyzji kredytowej. Nie miał też obowiązku wydać tej decyzji w ściśle określonym czasie (chyba że miał?)... Żądanie odszkodowania od banku w tym wypadku jest bezpodstawne... (Choć aż się pięść zaciska klientom i wcale się nie dziwie)
Mogę tylko jeszcze raz polecić wcześniejszą konsultację z dobrym, najlepiej poleconym od kogoś zaufanego doradcą finansowym. Pozdrawiam. Tomek

Anonimowy pisze...

Panie Arturze, nie jestem posrednikiem finansowym, a zwyklym konsumentem.

Jak mozna realizowac te dwa punkty o ktorych Pan wspomnial? Normalnie - wplacic zaliczke, po czym rozpatrywac rozne oferty bankow jesli chodzi o kredyt.

Chyba ze jestesmy golodupcami ktorzy nie maja na zaliczke. Wtedy zaden bank nie powinien udzielic kredytu (m.in. udzielanie kredytow wbrew tym zdroworozsadkowym zasadom doprowadzilo do krachu na rynkach nieruchomosci w Stanach i Wielkiej Brytanii oraz posrednio do kryzysu ekonomicznego).

Artur pisze...

Anonim: "wpłacić zaliczkę, po czym rozpatrywać różne oferty banków jeśli chodzi o kredyt"

i skończyć tak jak właściciele tego blogu tracąc zaliczkę po złudnych zapewnieniach banku. Tu nie ma dobrego wyjścia z tej sytuacji.
Winne są procedury bankowe, które skazują klientów na ponoszenia tak ogromnego ryzyka. Czy nie można by było wydać wstępnej decyzji kredytowej bez wymagania umowy przedwstępnej (czytaj zaliczki), a dopiero potem poprosić o formalną umowę ze sprzedającym? Nie, bo wtedy ryzyko brałby na siebie bank - wydał decyzję, potem się z niej wycofał, jest miejsce do walki w sądzie o odszkodowanie.
Dlatego to jest sprawa do uregulowania dla nadzoru finansowego, podobnie jak spready walutowe, którymi się już zajęli.

mistrz i Małgorzata pisze...

do @Anonimowy
Za gołodupca się nie uważam
Wpłaciłem zaliczkę i co ... zostałem na lodzie..
Gratuluje czytania ze zrozumieniem.

Marek Kowalczyk pisze...

@Artur:

Mnie to przypomina "chmurkę" (cloud) z książki Cel II sklep.mintbooks.pl/products/goldratt-cel-2 (jestem współwłaścicielem wydawnictwa MINT Books)

Patrz też http://en.wikipedia.org/wiki/Evaporating_Cloud

------------------------
(D) Z jednej strony, wpłacić zaliczkę/zadatek --> (B) żeby mieć pewność zakupu upatrzonego mieszkania

(D') Z drugiej strony, nie wpłacać zadatku/zaliczki --> (C) żeby mieć bezpieczeństwo finansowe transakcji

(B) Pewność zakupu upatrzonego mieszkania i (C) bezpieczeństwo finansowe transakcji --> żeby mieć (A) udaną transakcję.
-----------------------

Wydaje mi się, że fałszywe założenie kryje się za D'-->C, tj. nie wpłacać zaliczki/zadatku, żeby mieć bezpieczeństwo finansowe transakcji, PONIEWAŻ przyznanie kredytu zawsze następuje do konkretnej nieruchomości i może potrwać zbyt długo (sytuacja opisana na tym blogu).

Pomysł na rozwiązanie może banalny: wystąpić o promesę kredytową ZANIM zacznie się szukać mieszkania. Wtedy możemy znaczną część niepewności usunąć na samym początku. Ważne, żeby NIE ZACZYNAĆ poszukiwań mieszkania przed uzyskaniem promesy, bo wtedy możemy się wpędzić w sytuację "muszę dostać ten kredyt".

Nie wiem, czy to najlepsze rozwiązanie, ale liczę że znany mi Artur pomoże tę chmurkę rozwiązać lepiej.

mistrz i Małgorzata pisze...

Wszystko było by pięknie z tą promesa tylko... w chwili obecnej promesy udzielają może 3 może 4 banki.
I reszta w ogóle nie ma tego w procedurach. W ten sposób koło się zamyka. A poza tym to nam już nawet nie chodzi o to ile to trwało tylko o skandaliczny sposób pracy analityków i brak ich przygotowania od strony merytorycznej.
Jak można tak nierzetelnie wykonywać tak poważną pracę. Razi też to, że tak na prawdę Zarząd Banku nie interesuje się jakością świadczonych przez siebie usług.

A w końcu nie chodzi tu przecież o zakup kolejnej pary butów ...

Niestety megalomania kadry zarządzającej Banków powoduje że są oderwani od rzeczywistości...

Anonimowy pisze...

Pisze Pan, ze klientka jest taka zorientowana w finansach - a nie wie, ze 'wizytujac' oddzialy bankow i zapytujac o swoja zdolnosc kredytowa, uzyska jedynie informacje o kwocie, ktora wskazuje kalkulator? Dopiero jak banki widza dokumenty, zaczyna sie historia udzielenia badz nieudzielenia kredytow. Duzo w tym blogu generalizowania i roztrzasania nie tych spraw, ktorym naprawde warto poswiecic uwage a propos bankow i ich podejscia do klienta (oplaty, spready, ukryte koszty). Kwestia udzielenia lub nie kredytu to zawsze temat-rzeka wzbudzajacy emocje - wiadomo. Szczegolnie jak sie wplacilo ZADATEK, nie wpisalo sie do umowy warunku, ze ZALICZKA ulega zwrotowi, jezeli bank wyda na pismie decyzje odmowna i....zlozylo sie wniosek do jednego tylko banku...UPS. Niestety to brak doswiadczenia tej Pani a nie jej doswiadczenie zdecydowalo, ze tak bolesnie odbila sie od procedur bankowych. Przeciez zamiast umowy przedwstepnej mozna zlozyc do banku jej draft i zawnioskowac o decyzje wstepna. Jaki posrednik nie wie o tak podstawowych sprawach i skazuje klienta na utrate pieniedzy? Proponuje tez zlozyc pisemna reklamacje do banku na sposob analizy wniosku - bank MUSI odpowiedziec - a nie dobijac sie do wszystkich swietych, pan i panow zyczliwych i niezyczliwych, prezesow i narazac sie na smiesznosc, bo wiadomo ze potraktuja Cie jak pieniacza i zbagatelizuja sprawe. Wspolczuje przebytych doswiadczen, wspolczuje braku doswiadczenia w temacie, wspolczuje fatalnego posrednika. Pozdrawiam. Realista.

mistrz i Małgorzata pisze...

@Szanowny Panie Realisto.

Porozmawiajmy o doświadczeniu...

Wniosek był złożony do dwóch banków bo z doświadczenia wiem, że złożenie kilku wniosków powoduje powstanie kilku zapytań w BIK'u (sic!).
Wtedy z zasady dostaje się decyzję odmowną. Bo Banki nie lubię jak klient stara się o decyzję w kilku bankach na raz o ten sam kredyt. W bankowych scoorongach obniża to punkty.
Czyżby Pan o tym nie wiedział ... ???

Jeśli chodzi o pismo z reklamacją to proszę sobie wyobrazić że takie zostało złożone i to nie jedno. A póki co pomimo pism od TRZECH tygodni nie mamy nawet decyzji odmownej na piśmie. Że niby Bank musi ją wydać ... no jasne. Ale jak widać mają to w takim samym poszanowaniu jak klienta.

Skoro Pan mam tak rozbudowane doświadczenie w tych kwestiach to czemu nie wie Pan o tym, że decyzja wstępna nie ma żadnej wartości. My mieliśmy decyzję wstępną POZYTYWNĄ. A później nagle Bank nagle ją zmienił (sic!).
Chyba nie przeczytał Pan naszego bloga dokładnie.

Co do Pieniactwa i śmieszności.

Ma Pan prawo do własnej opinii. Ja jednak wiem doskonale jak bardzo wygodne dla Banków jest takie lakoniczne odpowiadanie na pisma i jak bardzo Banki nie lubią kiedy publicznie zaczyna się mówić o ich "genialnych" poczynaniach. Przykładem może być ostatnia sprawa klientów MBanku.
Czy też powie Pan, że Ci ludzie są śmieszni???

My ze swej strony podjęliśmy wszelkie możliwe obecnie kroki prawne, a podejmiemy jeszcze wiele następnych.
Natomiast ten blog nie ma na celu pomóc nam w załatwieniu tej sprawy tylko przekazaniu ludziom informacji o poziomie obsługi klientów Banku DnB NORD.(proszę poszukać innych relacji na ten temat w internecie).

Jeśli choć jednak osoba oszczędzi sobie podobnych atrakcji jakie zafundowane zostały nam to mogę w Pana oczach pozostać śmieszną i niedoświadczoną osobą.

Pozdrawiam

Artur pisze...

Panowie, domyślam się, że temat wzbudza u Was ogromne emocje ale nie obrażajcie się nawzajem. Nie ma mądrego, który zapewni klienta, że dostanie on kredyt i może spokojnie podpisywać umowę przedwstępną/wpłacać zaliczkę - wszelkie próby zabezpieczenia zaliczki są możliwe dopiero przy dobrej woli sprzedawcy (zapis w umowie, o którym pisze Realista - równie dobrze można byłoby prosić sprzedającego o podpisanie umowy przedwstępnej bez zaliczki) lub banku (promesa, umowa przedwstępna - ale te dokumenty niczego nie gwarantują). I żadne doświadczenie tu nic nie zmieni Panie Realisto.
Taka sytuacja może mieć miejsce w każdym banku, DnB NORD nie jest tu wyjątkiem.
Dlatego uważam, że tu jest potrzebne inne rozwiązanie, może jakiś rachunek powierniczy?

mistrz i Małgorzata pisze...

Po co komplikować proste sprawy . Wystarczyło by gdyby prawnie unormowane były 2 kwestie.
Po pierwsze wszystkie banki powinny honorować wyceny przygotowane przez rzeczoznawców majątkowych z listy, którą same stworzyły?? Dzisiaj jest tak że jak się składa wniosek do 3 banków to trzeba robić 3 wyceny tej samej nieruchomości…
Po drugie promesa bankowa powinna być wiążąca dla Banku przez okres 3 miesięcy. Wtedy proces zakupu nieruchomości był by praktycznie pozbawiony ryzyka.
Pan X składa wniosek o promesę. Nie musi się spieszyć i stresować bo nie gonią go żadne terminy. Bank bada zdolność i wydaje decyzję, w której określa do jakiej kwoty ktoś może dostać kredyt.
Pan X z ważną 3 miesiące promesą wyrusza na rynek znajduje mieszkanie lub dom. Jest dużo wiarygodniejszy dla sprzedającego bo ma zagwarantowane źródło finansowania. Przed podpisaniem umowy przedwstępnej robią tylko wycenę żeby sobie potwierdzić wartość planowanej transakcji. Podpisują umowę, Pan X wpłaca zadatek. Zgłasza się do Banku i mówi „ Witam, To jest moja promesa. A to nieruchomość którą chcę kupić. Poproszę o przygotowanie umowy kredytowej”
Taki wniosek jest rozpatrywany w trybie przyspieszonym bo trzeba tylko jeszcze zweryfikować nieruchomość. Gdyby był to tego oddzielny zespół analityków można było by taką transakcję zamknąć w 2 – 3 tygodnie

Wystarczy tylko chcieć prawnie uporządkować ten bałagan.

Artur pisze...

Taki proces jak opisałeś funkcjonuje w metrobanku/noblebanku, a promesa kosztuje 500 zł. Tylko, że zarówno promesa, jak i decyzja wstępna czy ostateczna są dokumnetami z których bank zawsze może się wykręcić.

A dlaczego?

Poniżej 2 powody, a pewnie jest ich znacznie więcej:
- bank aby udzielić kredytu musi mieć odpowiednią kwotę depozytów (liczba depozytów jest zmienna w czasie) co oznacza, że "z ważnych przyczyn" może nie udzielić kredytu pomimo wystawienia promesy
- w ciągu 3 miesięcy dużo się może zdarzyć ze zdolnością kredytową klienta (10 kart kredytowych, 10 kredytów konsumpcyjnych, nieterminowa spłata zobowiązań itp.) w związku z tym sprawdzają klienta jeszcze raz... i mogą odmówić udzielenia kredytu

Dodatkowo przy kredytach ryzyko nie pojawia się tylko przy badaniu zdolności kredytowej. Nieruchomość, może mieć nieuregulowany grunt, w akcie notarialnym wpisana jest babcia w wieczyste użytkowanie itp. ... masz promesę, podpisałeś umowę, wpłaciłeś zadatek, a bank nie zabezpieczy się na tej nieruchomości i tracisz zadatek.

Gdyby rozwiązanie było takie proste jak opisałeś dawno już znalazł by się bank, który by z niego skorzystał.

A jeżeli chodzi o rzeczoznawców i ich operaty to znając ten rynek, ja się bankom nie dziwię. Zgodnie z prawem do wyceny powinno się brać ceny transakcyjne z okolicy wycenianej nieruchomości przeprowadzone w okresie do 2 lat wstecz. Chyba nie muszę tłumaczyć jakie to tworzy patologie wyceny (średnie ceny z roku 2007 i 2009). W ten sposób całkowiecie zgodnie z prawem, można otrzymać dwie astronomicznie różne wyceny (wybór transakcji z okolicy jest w gestii rzeczoznawcy). Dlatego niektóre banki nie przyjmują operatów szacunkowych wszystkich rzeczoznawców lub wymagają dodatkowej wyceny dokonanej przez zaufanego rzeczoznawcę.

Na zakończenie dodam, że żadna siła nie zmusi banków, które mają pieniądze i dają jednak czasami kredyty, do przejęcia części ryzyka związanego z transakcją na siebie. No chyba, że klient za to wcześniej zapłaci ;-)

mistrz i Małgorzata pisze...

To o czym napisałam wcześniej to tylko pewne uproszczenie. Pewien zarys. Mnie raczej chodziło o pokazanie pewnej linii postępowania. Innej niż przyjęta w tej chwili. Bo nikomu z Banków nie zależy na tym żeby wzmacniać pozycję Klienta.

To wszystko prawda co piszesz ale ... po pierwsze ze zdolnością kredytową klienta zawsze coś się może stać. Szczególnie przez 30 lat czyli średni czas trwania kredytu hipotecznego. I nikt w chwili przyznawania klientowi kredytu nie jest tego w stanie przewidzieć. To i tak wszystko jest trochę jak wróżenie z fusów.

Jeśli chodzi o zaciąganie nowych zobowiązań to wystarczyło by wpisywać taka promesę do BIK. i wtedy przez okres jej ważności klient na przykład nie mógł by zaciągać innych kredytów.

Zgadza się że ryzyko jest również związane z samą nieruchomością. Ale te kwestie też można by było uregulować dogodnie dla wszystkich stron.

A tak na prawdę najbardziej zgadzam się z Twoim ostatnim zdaniem. Po prostu chodzi o obciążenie klienta ryzykiem a nie stworzenie sytuacji dogodnej dla obu stron. Jasna sprawa - dbają tylko i wyłącznie o swój interes.

My natomiast - jako Klienci - mamy prawo dbać o swój. Mamy też prawo powiedzieć że "KRÓL JEST NAGI". Bo jaka jest rzeczywistość widać nawet na tym blogu.

Pozdrawiam
M.

artur pisze...

Witam,
Ludzie ludziom zgotowali ten los...
Bandycki kapitalizm, w którym ktoś powie będziesz miał mieszkanie (dom) tylko podpisz "abonament" na 30 lat lub jeszcze więcej i pykaj nam co miesiąc połowę wypłaty albo jeszcze więcej (i tak napędzamy ceny mieszkań). To my sami godzimy się na taki system i w nim tkwimy. Wydaje mi się, że to trochę wszystko poszło za daleko: telewizor na kredyt, auto na kredyt, wakacje na kredyt i.t.d.
W dzisiejszych czasach pewnie 5% społeczeństwa nie ma kredytów (bo ich nie stać) jeżeli ktoś ma kredyt to jest "bogaty" (w oczach banku jest bogaty). Firmy zwane "bankami" zwęszyły na tym ogromny interes i robią kasiorke. Dlatego proponuję wogule nie brać kredytów (jakichkolwiek). Wtedy wszystko wróciło by do "normy", cena za coś wynikała by z tego co ile naprawdę jest warte (a nie tak jak jest teraz ile lat musisz to spłacać).
A wracając do wątku. Tydzień temu podpisałem umowę kredytową na 30 lat z BZWBK.
DNB jako pierwszy dostał komplet dokumentów i do tej pory ciągle coś nie pasowało (wyjaśnienia, rozmowy i "bicie piany") w tym czasie 5 pozostałych banków dały pozytywną odpowiedz, DB "powiedział NIE".
Życzę wszystkim udanych kredytów, a sobie.... żeby to był mój pierwszy i ostatni kredyt.

Autorom bloga, gratuluję cierpliwości i samozaparcia.

Ja siebie nie znam, ale w takiej sytuacji obawiam się, że mogło by dojść do jakiejś tragedii..

mistrz i Małgorzata pisze...

witam

poszukujemy kontatu ze wszytkimi osobami które miały podone jak my problemy w trakcie starania sie o kredyt w DnB Nord.

jeśli jesteście zaintereswani tematem możecie sie z nami skontaktować pod adresem e-mail hook.product@gmail.com

Pozdrawiam

M.

Prześlij komentarz